W rodzinie Kossak�w by�a czarn� owc�, wi�c zamieszka�a ze zwierz�tami. Prawdziwy dom znalaz�a w puszczy

Simona Kossak by�a rozczarowaniem dla rodziny. Po pierwsze nie urodzi�a si� ch�opcem. Po drugie nie mia�a talentu malarskiego, kt�ry m�g�by przed�u�y� rodzinn� tradycj�. Kocha�a jednak zwierz�ta. Nie te na p��tnach, a w lasach. To dlatego postanowi�a zamieszka� z nimi w Puszczy Bia�owieskiej.

Simona urodziła się pod koniec maja 1943 roku w Krakowie, w rodzinie znanych malarzy. Jej ojcem był Jerzy Kossak, dziadkiem Wojciech Kossak, a pradziadkiem Juliusz Kossak. Na dodatek siostrami Jerzego były znane poetki - Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec. Simona nie była jednak zainteresowana sztuką. 

Zobacz wideo Przemysław Sadura o kontrowersyjnych protestach klimatycznych

Miała być czwartym Kossakiem. Została czarną owcą w rodzinie

Kiedy żona Jerzego była w ciąży, słynny malarz miał nadzieję, że na świecie przywita męskiego potomka o wielkim talencie. Doczekał się jednak córki. Narodzinami Simony rozczarowany był nie tylko Jerzy, ale i jego żona. Ich rozpacz był tam większa, że było to ich drugie dziecko płci żeńskiej. Dziewczynka odczuwała niechęć już od pierwszych lat życia. Jej krewni liczyli na to, że jej płeć nie okaże się przeszkodą w kontynuowaniu rodzinnej tradycji. Simona nie odziedziczyła  jednak talentu malarskiego, w przeciwieństwie do starszej siostry Glorii, która dzięki swoim umiejętnościom artystycznym stała się oczkiem w głowie rodziców. Był to kolejny cios dla dziewczynki. Faworyzowanie Glorii na każdym kroku sprawiło, że Simona czuła się gorsza od siostry. 

Dzieciństwo Simony upływało w cieniu wspaniałej siostry. W rodzinie, której większość członków była bardzo utalentowana, Simona była taką lekceważoną szarą myszką. Na szczęście miała charakter, wolę walki. Im bardziej rodzina ją ignorowała, tym bardziej była zdeterminowana, żeby udowodnić sobie i innym, że jest coś warta

- opowiadała o Simonie Joanna Kossak, jej siostrzenica, która udzieliła wywiadu dla Radia Białystok.

Kossakowie traktowali Simonę zupełnie inaczej niż Glorię - była dziewczynką na posyłki, sprzątała i dbała o dom, a na dodatek musiała wykonywać wszystkie polecenia matki oraz siostry.

W rodzinie Kossaków ogromną miłością darzono zwierzęta. Obrazy z końmi należą do najbardziej znanych dzieł Jerzego, Wojciecha i Juliusza. Simona kochała wszystkie żywe istoty. Od najmłodszych lat obserwowała ptaki i opiekowała się nimi, gdy ulegały wypadkom. Zaprzyjaźniła się też z wiewiórką o imieniu Florka.

Od dzieciństwa żyła w przekonaniu, że nie spełnia oczekiwań rodziny. Poszła swoją drogą

W 1950 roku Simona rozpoczęła naukę w Żeńskiej Szkole Miejskiej, a od 1957 roku uczyła się w IX Liceum Ogólnokształcącym im. Józefy Joteyko. Była bardzo inteligentna i szybko chłonęła wiedzę, dlatego skończyła szkołę z wysokimi wynikami. Planowała kontynuować edukację w szkole teatralnej albo uczyć się w zakresie chemii i biologii. Nie została jednak przyjęta ani do szkoły aktorskiej, ani na Wydział Biologii z uwagi na problemy z matematyką i fizyką. Odrzucono jej kandydaturę również na historii sztuki. Z tego powodu rozpoczęła studia na filologii polskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim. 

Kobieta podjęła się również pracy na poczcie, żeby móc się utrzymać. Rodzinie ten fakt bardzo się nie spodobał. Trudno było im zaakceptować, że Simona, pochodząca z wybitnej malarskiej rodziny Kossaków, pracuje na poczcie. Kobieta chciała mieć jednak poczucie samodzielności i niezależności. 

Z czasem okazało się, że Simona nie czuje się dobrze na polonistyce. Postanowiła zrezygnować z tych studiów i nauczyć się matematyki, aby zdać egzaminy na biologię. W międzyczasie zaczęła pracę w Instytucie Zootechniki w Balicach. Wymarzone studia biologiczne rozpoczęła w 1964 roku.

Simona, 'hartowana' od dzieciństwa przekonaniem, że nie spełniła oczekiwań, uruchomiła wiele mechanizmów obronnych. I znalazła w sobie siłę, która pozwoliła jej odnaleźć własną drogę

- mówiła Anna Kamińska w wywiadzie dla Onetu.

Rzuciła wszystko i wyjechała do Białowieży. "Należałoby mnie spalić na stosie jako czarownicę"

Podczas studiów Simona chłonęła wiedzę i przeprowadzała wiele badań naukowych, stosując niecodzienne rozwiązania. Stwierdziła m.in., że włoży do akwarium mikrofon w prezerwatywie, aby sprawdzić, czy ryby wydobywają z siebie dźwięki. Szczególnie interesowała ją zoopsychologia, dzięki której zaczęła wierzyć, że między ludźmi a zwierzętami mogą zawiązać się silne relacje. Podczas studiów założyła też koło jeździeckie, w którym chętnie się udzielała. 

Ukończyła studia na poziomie magistra z wysokimi wynikami. Wykładowcy sugerowali, że swój ogromny potencjał powinna rozwijać na uczelni i rozpocząć karierę naukową. Simona miała jednak inny plan - chciała wyjechać w Tatry albo w Bieszczady, żeby tam rozpocząć pracę w placówkach naukowych. Niestety nie było dla niej wakatów. Okazało się jednak, że Polski Instytut Naukowy ma wolne miejsce w Instytucie Badania Ptaków w Białowieży. Simona spakowała swoje rzeczy i zamieszkała w samym środku puszczy w leśniczówce Dziedzinka. Kobieta miała tam tylko prowadzić badania. Okazało się jednak, że to miejsce stało się dla niej prawdziwym domem.

Pojawienie się Simony w Białowieży nie przeszło bez echa. Mieszkanka Puszczy Białowieskiej w pewnym sensie była sensacją dla lokalnej społeczności. Do tej pory nie widziano tam kobiety, która piła piwo pod sklepem, czy jeździła na motorowerze. Na dodatek włóczyła się godzinami po lesie. Niektórzy ludzie zaczęli postrzegać ją jako czarownicę, a inni jako cyrkówkę. 

 
W pewnej chwili zrozumiałam, że przekroczyłam kordon i znalazłam się po stronie drzew i zwierząt. Występuję więc w ich imieniu. Skończyłam studia biologiczne, lecz dopiero lata życia w lesie nauczyły mnie rozumieć mowę zwierząt. I znam ją tak dobrze, że należałoby mnie spalić na stosie jako czarownicę

- opowiadała Kossak, cytowana przez portal Culture.pl.

Dzieliła dom z fotografem, którego uważała za gbura. To on został jej życiowym partnerem

Simona zamieszkała w Dziedzince razem z Lechem Wilczkiem - fotografem, który zajmował leśniczówkę już od pewnego czasu. Dom był podzielony na dwa mieszkania z osobnymi wejściami, dlatego początkowo nie wchodzili sobie w drogę. Oboje niespecjalnie cieszyli się ze swojego towarzystwa. Simona uważała Lecha za gbura, a on ją za zarozumiałą. Początkowa niechęć przerodziła się jednak w przyjaźń, a następnie w miłość. W ścianie dzielącej dom na pół wycięto dziurę i wstawiono drzwi, aby młodzi mogli swobodnie przechodzić do swoich mieszkań. Para postanowiła jednak zachować odrębność i każde z nich miało swój własny kąt tak jak wcześniej.

Simonę i Lecha połączyła przede wszystkim miłość do przyrody, do roślin i zwierząt. Chętnie przyjmowali chore stworzenia, którymi się zajmowali, dopóki nie były w stanie samodzielnie żyć w lesie. W Dziedzince znalazło się miejsce dla patków, które wypadły z gniazd, potrąconych saren, czy jeży, a także rysiczki, której nadali imię Agata. To ostatnie zwierzę było dla Simony jak dziecko, którym się opiekowała i darzyła miłością. Kiedy rysica odeszła, biolożka cierpiała, jakby była w prawdziwej żałobie po stracie potomka.

Simona była rewelacyjna w przekazywaniu wiedzy o przyrodzie i przybliżaniu ludziom świata zwierząt. Dlatego nazwałabym ją łączniczką między ludźmi a zwierzętami

- powiedziała Anna Kamińska w wywiadzie dla Gazety.pl.

Kobieta w ramach swojej pracy realizowała także krótkie filmy przyrodnicze, które były doceniane przez krytyków na ogólnopolskich, a także międzynarodowych festiwalach. Pisała także książki. Mowa o takich tytułach jak "Opowiadania o ziołach i zwierzętach: zgodnie z naturą swojego gatunku" oraz "Saga Puszczy Białowieskiej".

Simona walczyła o dobrostan zwierząt. "Jesteśmy współlokatorami na Ziemi"

W leśniczówce można było zobaczyć dziki siedzące przy stole oraz kruki i łosie w objęciach Simony. Gdyby nie zdjęcia, które często robił Lech, niektórym trudno byłoby uwierzyć w to, co działo się w Dziedzince. Spanie w łóżku z rysiem było dla Simony normą, podobnie jak to, że stado saren podążało za nią jak za przywódczynią. Nagrywała nawet popielice, które kopulowały w jej kuchni, kiedy ona jadła kolację z Lechem. 

Powinniśmy przyjąć do wiadomości, że Ziemia nie jest naszą własnością. My jesteśmy współlokatorami na Ziemi i możemy w sposób nie bardzo kosztowny dla nas samych ograniczyć swoje apetyty i pozwolić tym innym istotom żyć

- mówiła Simona Kossak, cytowana przez portal Noizz.

Simona starała się zasypać przepaść, która powstała między ludźmi a przyrodą. Lech Wilczek zaczął określać jej działania mianem "uczłowieczania człowieka". Dzięki niej naukowcy rezygnowali z niehumanitarnych metod badawczych. Wprowadzono mniej szkodliwe odłowy zwierząt, których zasady zaczęto przyjmować również w innych państwach. Była jedną z pomysłodawców urządzenia, które za pomocą emisji dźwięków ostrzegało dzikie zwierzęta przed przejazdem pociągów. Odstraszacz stał się fenomenem na światową skalę. Była członkinią m.in. American Society of Mammals czy Rady Naukowej Instytutu Badawczego Leśnictwa. W 1997 roku otrzymała Złotą Odznakę za zasługi dla ochrony środowiska i gospodarki wodnej, a trzy lata później odznaczono ją Złotym Krzyżem Zasługi. W 2004 roku przyznano jej tytuł Osobowości Radiowej Roku przez Radio Gdańsk za popularyzację wiedzy przyrodniczej na antenie Radia Białystok, gdzie prowadziła audycję "Dlaczego w trawie piszczy?". 

Cztery śmierci Simony Kossak. "Wszystko, co dobre, kojarzyło się jej ze zwierzętami"

Siostrzenica Simony opowiadała  w wywiadach o różnych wydarzeniach z życia rodzinnego. Wśród nich wskazała trzy momenty, które określa "zabiciami Simony". Pierwsze z nich miało miejsce, zanim kobieta wyjechała do Białowieży. Gloria, starsza siostra Simony, założyła się ze swoim kolegą o skrzynkę wódki, że mężczyźnie nie uda się podbić serca młodej Kossakówny. Okazało się jednak, że dopiął swego. Przez rok starał się o względy Simony, poprosił ją nawet o rękę. Ale kiedy w końcu udało mu się spędzić z nią noc, powiedział jej o zakładzie i tym samym ośmieszył kobietę. 

 

Kolejna "śmierć" Simony wiązała się z majątkiem. Schorowana matka została namówiona przez Glorię do wydziedziczenia młodszej córki. Ostatnim ciosem okazał się konflikt kobiety z córką Glorii. Przez kłótnie z nią Simona utraciła kontakt z Idą, cioteczną wnuczką, z którą łączyła ją bliska relacja. Ciosy wymierzone Simonie przez rodzinę były bolesne. Osłabiły ich więzi. To zwierzęta stały się jej opoką. 

Wszystko, co dobre, ciepłe, serdeczne, kojarzyło się jej przede wszystkim ze zwierzętami. Nie z ludźmi

- mówiła Anna Kamińska w wywiadzie dla Gazety.pl.

Simona zmarła w szpitalu 15 marca 2007 roku z powodu ciężkiej choroby nowotworowej. Została pochowana na cmentarzu w małej wsi Poryte. O jej niezwykłej działalności zrobiło się głośniej dopiero po jej śmierci. W 2020 roku ukazała się biografia biolożki pt. "Simona. Opowieść o niezwykłym życiu Simony Kossak" Anny Kamińskiej. Dwa lata później premierę miał film dokumentalny Natalii Korynckiej-Gruz. Jak podaje "Vogue", w tym roku do kin trafi kolejna filmowa produkcja na jej temat. Film "Simona Kossak" wyreżyserował Adrian Panek. 

Wi�cej o: