18+
Uwaga!

Ta strona zawiera treści przeznaczone wyłącznie
dla osób dorosłych

Mam co najmniej 18 lat. Chcę wejść
Nie mam jeszcze 18 lat. Wychodzę

Zadzwoni�a do m�a, bo wydawa�o jej si�, �e kto� j� obserwuje. To by�a ich ostatnia rozmowa

- Ta oto bestia zabra�a mi j�, moj� najlepsz� przyjaci�k�, moj� mamusi�, najukocha�sz� osob� - m�wi�a przed s�dem c�rka Barbary L., wskazuj�c na swojego krewnego. Krzysztof L. by� jednak niewzruszony. Robi�, co m�g�, by oddali� od siebie podejrzenia i nigdy nie wyrazi� skruchy. Mimo to sprawiedliwo�� go dosi�g�a, cho� zaj�o jej to ponad 20 lat.

52-letnia Barbara pochodziła z miasta Suraż na Podlasiu. Przez dłuższy czas mieszkała tam z mężem Stanisławem i trójką dzieci, ale w pewnym momencie cała rodzina postanowiła wyemigrować do Stanów Zjednoczonych. Choć państwo L. zaczęli układać sobie życie za granicą, nie sprzedali domu w Surażu, bo Barbara chciała regularnie wracać do Polski. Podczas nieobecności rodziny opiekę nad nieruchomością sprawowali zaprzyjaźnieni sąsiedzi państwa L. 

Zobacz wideo 37-letnia Ewelina siedzi za "głowę". "Chciałabym zakończyć swoją mękę wywiadem"

"Gdy pierwszy raz przeczytałam sekcję zwłok mamy, to zwymiotowałam"

W 2000 roku Barbara wróciła do kraju, aby odebrać Zieloną Kartę. Pewnego dnia odwiedzili ją znajomi, którzy - jak się później okazało - widzieli 52-latkę jako ostatni. Niedługo później Barbara zadzwoniła do swojego męża i powiedziała mu, że ktoś ją obserwuje. "Fakt" pisze, że Stanisław usłyszał od żony, że ktoś chyba chodzi po werandzie. Barbara próbowała to sprawdzić, ale nikogo nie zauważyła.

Czuła, że ktoś był na balkonie i ją obserwuje

- wspominał syn Barbary w wywiadzie udzielonym po latach. 

Była czwarta nad ranem, gdy jeden z sąsiadów zauważył dym wydobywający się z okna w domu rodziny L. Mężczyzna natychmiast pobiegł do znajomego, który należał do Ochotniczej Straży Pożarnej. Chwilę później wspólnie wybili szybę w domu Barbary, aby dostać się do środka. Wówczas okazało się, że kobieta nie żyje.

Zmasakrowane ciało Barbary leżało w kałuży krwi. Morderca ewidentnie torturował kobietę. Śledczy ustalili później, że sprawca zgwałcił 52-latkę.

Bez żadnych zahamowań torturował moją mamusię, mordował ją, a następnie był na tyle świadomy swoich czynów, że próbował zatrzeć swoje ślady

- mówiła przed sądem córka Barbary, której słowa cytuje Onet.

Po dokonaniu zbrodni zabójca próbował zatrzeć ślady i podpalić dom ofiary. Próba wysadzenia butli gazowej skończyła się jednak niepowodzeniem.

Gdy pierwszy raz przeczytałam sekcję zwłok mamy, kilka lat temu, jak zapoznawałam się z aktami sprawy, to zwymiotowałam

- wyznała córka Barbary w programie "Interwencja".

Sprawcy poszukiwano wiele lat. Po wielu latach odnalazło go Archiwum X

Pomimo intensywnej pracy policji i prób rozwiązania zagadki zab�jstwa Barbary przez jej rodzinę, sprawcy nie udało się odnaleźć przez długi czas. Po dwóch latach od śmierci 52-latki śledztwo zostało umorzone ze względu na brak dowodów. Mimo to bliscy pani Barbary się nie poddawali i kontynuowali poszukiwania sprawcy na własną rękę. Wyznaczyli nawet nagrodę dla osoby, która pomoże w odnalezieniu mordercy i wynajęli znanego prawnika specjalizującego się w tego typu sprawach. Niestety nie przyniosło to oczekiwanych rezultatów.

Przełom w sprawie nastąpił, gdy po wielu latach zajęła się nią grupa śledczych z Archiwum X. Ich uwaga skupiła się na Krzysztofie L., który był kuzynem męża Barbary. W chwili zbrodni miał zaledwie 15 lat i mieszkał naprzeciwko domu ofiary. Po śmierci kobiety, tuż po pobraniu przez policję jego odcisków palców, wyjechał do Stanów Zjednoczonych. W 2020 roku w końcu udało się go zatrzymać. Okazało się wówczas, że Krzysztof L. był znany amerykańskiej policji z powodu incydentów związanych z przemocą domową. 

Krzysztof L. próbował się bronić. Ślady DNA były jednak niepodważalne

Proces sądowy, który rozpoczął się po wielu latach od śmierci Barbary, był wstrząsającym wydarzeniem dla rodziny ofiary. Zeznania i analiza dowodów stały się punktem kulminacyjnym wieloletniej walki o sprawiedliwość. Rodzina zmarłej, wspierana przez prawników, dążyła do tego, by Krzysztof L. otrzymał najwyższą możliwą karę. Jednak proces nie był jednoznaczny. Oskarżony nie raz poddawał w wątpliwość rzetelność śledztwa i prawdziwość dowodów zebranych przeciwko niemu. Podważał ustalenia śledczych, kwestionował ich zgodność z faktami, szukał sprzeczności. W swojej mowie końcowej próbował zwrócić uwagę na to, że jako piętnastolatek nie byłby w stanie dokonać takiej zbrodni. Nie była to jednak prawda. Niepodważalny dowód jego winy stanowił materiał DNA.

Tam były znalezione majtki, a na nich zostało zabezpieczone jego DNA. Nie wiem, jak można podważać taki dowód, jakim jest DNA

- opowiadała córka Barbary w programie "Interwencja".

Sądowa konfrontacja obrońców i oskarżycieli przykuły uwagę opinii publicznej, która z niecierpliwością oczekiwała na wyrok. Wiele emocji wzbudzały zeznania i linia obrony Krzysztofa L. Ostatecznie sprawca został uznany za winnego i skazany na 25 lat pozbawienia wolności. 

Patrząc w te martwe oczy sprawcy, to człowiek się zastanawia, czy jest w nim jakaś ludzkość. Czy jest w nim cień ludzkości

- skomentował syn Barbary. 

Wi�cej o: