Wiele osób chętnie wykorzystuje ciepłe grzejniki do suszenia prania w miesiącach zimowych. Wydawać by się mogło, że sposób ten jest szybki i skuteczny. Tymczasem rozwiązanie to wpływa negatywnie zarówno na nas, jak i na samo pranie. Ponadto może to nawet prowadzić do strat finansowych. Poniżej przedstawiamy powody, przez które lepiej jest suszyć pranie na rozkładanej suszarce lub po prostu na dworze, nawet przy ujemnych temperaturach.
Szukasz domowych porad? Więcej podobnych artykułów przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Suszenie prania na gorącym kaloryferze zwiększa wilgotność powietrza, przez co paradoksalnie wydłuża się czas schnięcia ubrań. Co więcej, wysoka wilgotność powietrza w domu czy mieszkaniu może prowadzić do rozwoju grzyba i pleśni. To z kolei jest problemem mało estetycznym, a przede wszystkim bardzo niebezpiecznym dla zdrowia mieszkańców. Zanieczyszczenia te mogą powodować m.in. problemy z układem oddechowym, zaostrzenie istniejących chorób (np. astmy) czy alergie skórne.
Przykrycie kaloryfera mokrymi ubraniami sprawia, że grzejnik oddaje ciepło w pierwszej kolejności do tkanin i zużywa więcej energii, przy czym w pomieszczeniu może być nadal chłodno. Rachunki za ogrzewanie będą wzrastać, a my nie będziemy odczuwać ciepła. Jeśli chcemy, aby nasze kaloryfery działały prawidłowo, nie należy ich niczym przykrywać ani zastawiać.
Suszenie ubrań na grzejnikach nie jest też korzystne dla samych tkanin. Duża różnica temperatur między mokrym praniem a rozgrzanym kaloryferem może prowadzić do kurczenia się materiału i zmniejszać jego trwałość. To również może odbić się na naszej kieszeni w dłuższej perspektywie, gdyż ubrania będzie trzeba po prostu szybciej wymienić.