"Koyaanisqatsi" to słowo pochodzące z języka Indian Hopi, które oznacza "życie szalone, życie w pędzie, życie, które trzeba zmienić". W filmie nie pojawia się żaden komentarz, nie ma narratora. Bohaterem jest nasza planeta - Ziemia, którą twórcy, z pewną dozą przestrogi, ukazują zestawiając ze sobą obraz dzikiej przyrody i pędzącego, chaotycznego miasta.
Mogę go oglądać wiele razy i nigdy mi się nie znudzi - jest po prostu genialny!
Wspaniałe połaczenie obrazów i muzyki, wszystko bardzo logicznie przechodzące w siebie nawzajem. Ciekawe skojarzenia, nowe spojrzenie na świat - przez spowolnienie lub przyspieszenie sekwencji.
Jedno ze skojarzeń obrazowych - parówki...
Minęło 20 lat od premiery tego filmu. Czas obszedł się z tym dziełem bardzo łaskawie i ogląda się go dzisiaj z równym zainteresowaniem. "Koyaanisqatsi" to wspaniała feria barw, kształtów, ruchów i dźwięków, które w całości składają się na dzieło niezwykle emocjonalne ale i refleksyjne. Z pozoru wydaje się to być...