Poniedziałek, 22 lipca 2024

Jędrzej Słodkowski
wiceszef działu Kultura

Dwa weekendy, dwa państwa, dwa festiwale. I dwa różne podejścia do pewnej gardłowej sprawy.

North Sea Jazz Festival to prawdziwa instytucja w świecie imprez muzycznych i największy nieplenerowy festiwal jazzowy na świecie. Od 1976 r. przyciąga do Holandii tysiące miłośników jazzu i okolic z całego świata. W ostatnich latach — 85-90 tysięcy!

W tym roku wśród gwiazd rotterdamskiego festiwalu znalazł się Avishai Cohen. Kiedy widziałem kolejki na koncert izraelskiego kontrabasisty, było mi przykro. Bo Cohena nie powinno tam być.

54-letni muzyk w czerwcu wystąpił na Moscow Jazz Festivalu. Jego organizatorem jest saksofonista Igor Butman, przyjaciel Putina od kieliszka i hokeja, działacz prezydenckiej partii Jedna Rosji. Festiwal jest finansowany przez Putina i Gazprombank.

W tym roku na zaproszenie Gutmana odpowiedzieli także inni słynni muzycy: Kameruńczyk Richard Bona, Tunezyjczyk Dhafer Youssef i Kubańczyk Roberto Fonseca. Dwaj ostatni zresztą także wystąpili w Rotterdamie.

Avishai Cohen wykazał się jednak wyjątkową bezczelnością. Podczas koncertu w Moskwie tak zapowiedział własny utwór „Pray for a Courage" (sic!) do tekstu Cohena, tyle że Leonarda: "Myślę, że ten utwór pasuje do czasów, w których żyjemy. Bo przecież wszyscy pragniemy pokoju". Te słowa basista wypowiedział, stojąc pod logiem dotującego festiwal Prezydenckiego (czytaj: Putinowskiego) Funduszu Inicjatyw Kulturalnych. Wyobrażacie sobie większą hipokryzję?

Kiedy sprawa została nagłośniona, organizatorzy warszawskiego festiwalu Jazz Around w ekspresowym tempie usunęli basistę z programu, mimo że impreza zaczynała się lada dzień i srogo ich to kosztowało (w sensie dosłownym, bo to oni zerwali umowę).

W ślady Jazz Around poszli wkrótce organizatorzy wrocławskiego Ethno Jazz Festivalu, a także festiwali w Brukseli, Malmö i Salzburgu. Miałem więc nadzieję, że Cohen zniknie i z programu tak prestiżowej imprezy jak North Sea Jazz.

Na wszelki wypadek wszystko to opisałem, załączyłem stosowne zdjęcia, linki i wysłałem do organizatorów NSJ. Czy mi odpisali? Jak się już pewnie domyśliliście, to pytanie retoryczne.

Wspominałem holenderskie wypadki na rozgrywającym się w miniony weekend festiwalu w Jarocinie, spoglądając na gigantyczną żółto-niebieską pięść okraszoną napisem "Solidaritine". Największą gwiazdą tego legendarnego spędu fanów ostrzejszych odmian rocka był gypsy-punkowo-słowiańsko-latynosko-żydowski muzyczny cyrk z Nowego Jorku, od ponad dwóch dekad porywający publikę na całym świecie pod nazwą Gogol Bordello.

Gdzie, jeśli nie na Jarocinie powinno być miejsce właśnie na tego rodzaju polityczne gesty w obronie słusznych spraw?

Oczywiście, nie było w tym żadnego przypadku. Tańczący, grający i śpiewający za parę osób Eugene Hütz, lider Gogol Bordello, jest imigrantem z Ukrainy i ostatnie dwa i pół roku poświęcił sprawie ukraińskiej — zbierał pieniądze dla ukraińskiej armii, występował dla żołnierzy, no i nagrał album noszący tak wymowny tytuł jak "Solidaritine".

Nie był to jedyny "solidarnościowy" akcent na występie Gogol Bordello.
Hütz na scenę wszedł parędziesiąt minut przed resztą swojej kompanii, jako gość Dezertera (zespołu, którego koncert w 1988 r. w Kijowie, co często podkreśla, odmienił jego życie), z którym wyskandował "Spytaj milicjanta".

Zakończył go zaś, wykonując ze swą trupą "Solidarity", hymn, którym w 1983 r. angielscy streetpunkowcy z Angelic Upstarts chcieli dodać otuchy klasie robotniczej zjednoczonej w "Solidarności" a zbuntowanej przeciw Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.

Błaznujący przez cały wieczór Hütz uderzył w tony całkowicie poważne. Oddawał hołd "Solidarności", "ludziom Gdańska", ale zadedykował też tę piosenkę Polakom w ogóle — narodowi, który, jak podkreślał, wspiera "braci i siostry z Ukrainy".

I tak patrząc na pięść w kolorach ukraińskiej flagi nad głową poruszonego lidera Gogol Bordello, przypomniałem sobie, że przecież Jarocin Festiwal organizują ci sami ludzie, którzy stoją za Jazz Around, czyli festiwalem, który jako pierwszy dokonał scancellowania Avishaia Cohena.

I chociaż rzadko przywołujemy w mediach nazwy agencji koncertowych (bo w sumie co one interesują czytelników?), a już w pozytywnym świetle — prawie nigdy (wiadomo, co innego jak jest jakaś aferka!), to tym razem zrobię wyjątek.

Niniejszym składam ręce do oklasków dla ludzi tworzących agencję Good Taste Production z Poznania. Trzymajcie tak dalej!

NIE PRZEGAP

DO POCZYTANIA

CYTAT NA DZIŚ

"Warto być przyzwoitym".

Podobał Ci się ten newsletter?
Oceń go i udostępnij znajomym

Poznaj więcej wciągających newsletterów
ZAPISZ SIĘ
Wszystko, co ważne, miej zawsze pod ręką
Pobierz naszą aplikację Wyborczej i czytaj wygodnie. Powiadomimy Cię o pilnych wydarzeniach na świecie, w Polsce i w Twoim mieście.
Pobierz w Google Play     Pobierz w Google Play

Newsletter pochodzi z serwisu Wyborcza.pl. Wydawcą serwisu jest Wyborcza sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie, ul. Czerska 8/10 (00-732), zarejestrowana w rejestrze przedsiębiorców KRS prowadzonym przez Sąd Rejonowy dla m. st. Warszawy, XIII Wydział Gospodarczy KRS za nr 1053885, kapitał zakładowy 2 000 000,00 PLN; NIP 521-403-30-11. Adres internetowy serwisu korporacyjnego www.agora.pl/prasa.
Wiadomość przeznaczona jest wyłącznie dla osób subskrybujących newsletter Oglądamy, Słuchamy, Czytamy serwisu Wyborcza.pl w związku ze świadczoną na ich rzecz usługą. Jeżeli wiadomość trafiła do Ciebie przez pomyłkę i nie subskrybujesz wspomnianego wyżej newslettera, poinformuj nas o tym, pisząc na adres: pomoc@wyborcza.pl.
W celu rezygnacji z newslettera Oglądamy, Słuchamy, Czytamy, użyj tego linka lub skontaktuj się z naszym biurem obsługi klienta na adres pomoc@wyborcza.pl. Dezaktywacja tym linkiem nie powoduje automatycznego wypisania się z Twoich pozostałych newsletterów oraz informacji o wybranych materiałach w serwisie, dostępnych w ramach Twojego pakietu, jeśli prenumerujesz serwis Wyborcza.pl. W przypadku pytań lub wątpliwości prosimy o kontakt pod adresem: pomoc@wyborcza.pl.